0
6

Szkoła we wspomnieniach

2 grudnia 2023r.
Szkoła Podstawowa nr 24
im. Tadeusza Kościuszki
43-310 Bielsko-Biała, ul. Żywiecka 239
tel/fax +48 33 816 49 84

SZKOŁA WE WSPOMNIENIACH

 

MARIA SKRZYPEK – dyrektor szkoły w latach 1977-1990

        50 lat istnienia szkoły to szmat czasu, cieszę się, że i ja mam jakiś mały wkład w jej życie. Pracowałam w niej w latach 1965-1990 jako nauczycielka matematyki, a w latach 1977-1990 dyrektorka. Zawsze z sentymentem wspominam ten czas i atmosferę panującą w jej murach. Nigdy nie żałowałam swojego wyboru. Do tej pory utrzymuję kontakty z byłymi uczniami, z koleżankami i kolegami z pracy oraz z rodzicami.


Uroczystość przekazania sztandaru (1988 rok.)
Maria Skrzypek, ówczesny dyrektor, wręcza sztandar uczniom szkoły.

W tamtych czasach była to typowa szkoła środowiskowa, rodzice aktywnie włączali się w różne prace, mogę powiedzieć, że panowała rodzinna atmosfera.
Cieszę się że obecna Dyrekcja i Rada Pedagogiczna kontynuuje te tradycje
i wprowadza coraz lepsze i atrakcyjniejsze formy.
Koleżanki i koledzy tak trzymać!

 

ANIELA KLASSEK – dyrektor szkoły w latach 1990-2002

          W szkole w Mikuszowicach Krakowskich przepracowałam 29 lat – 17 lat jako nauczyciel języka polskiego, a 12 lat jako dyrektor szkoły.

Przyszłam w 1973 roku na zastępstwo za koleżankę przebywającą na urlopie wychowawczym, a zostałam aż do emerytury.
Teraz, będąc na emeryturze, mam więcej wolnego czasu i często myślami wracam do chwil spędzonych w Mikuszowicach Krakowskich.

Pamiętam jak rano o godzinie 600 kucharki rozpalały ogień w wielkim kuchennym piecu, aby zdążyć ugotować dla dzieci mleko na godzinę 1030 - - a trzeba wiedzieć, że wtedy wszystkie dzieci korzystały z akcji „ Szklanka mleka dla ucznia”.

        Częste kłopoty z dostawą koksu powodowały, że w klasach i sali gimnastycznej nie zawsze było tak ciepło jak dzisiaj, ale humory nam zawsze dopisywały. Zawsze znajdowałyśmy czas, aby zorganizować dodatkowe (niepłatne) zajęcia dla dzieci, np. wyjazdy w soboty na grzyby do Ciśca i Węgierskiej Górki, czy wyjazdy do Ośrodka Harcerskiego w Wilkowicach.

        Bardzo miło wspominam koleżanki, z którymi utrzymujemy ścisły kontakt – razem chodzimy na wycieczki i obchodzimy uroczystości imieninowe – czujemy się rodziną.

Największą jednak satysfakcję  odczuwam,  gdy spotykam naszych absolwentów, którzy zawsze przyznają się do naszej szkoły, a w sercu moim rośnie duma, że praca nasza nie poszła na marne, że mamy swój udział w ukształtowaniu tych charakterów.

Z niektórymi wychowankami utrzymuję bliższą więź do dnia dzisiejszego – przedstawiają mi swoje rodziny, odwiedzają mnie w domu.

Dzisiaj widzę, jak wspaniałą młodzież mamy w Mikuszowicach Krakowskich- jest to przede wszystkim zasługa Rodziców, którzy zawsze wspierali szkolę w jej pracy dydaktyczno - wychowawczej.


Uroczystość rozpoczęcia roku szkolnego 1998/1999 - ówczesny dyrektor szkoły Aniela Klasek wygłasza inauguracyjne przemówienie.

        Mieszkańcy Mikuszowic to ludzie, na których zawsze mogłam liczyć również w pracy dyrektora szkoły – pomagali w remontach i adaptacji pomieszczeń klasowych, urządzali zieleńce wokół szkoły, a przede wszystkim uczyli swoje dzieci szacunku dla nauczycieli. I za to im dzisiaj z perspektywy mojej 29 letniej pracy w tej szkole serdecznie dziękuję, dedykując słowa: „Przyjaciele pozostaną zawsze przyjaciółmi”

 

JOLANTA KANIK – długoletni nauczyciel historii w szkole

          Dzisiaj w 2008 r. sprawy związane z własną tożsamością, historią „małych Ojczyzn” są rzeczą zwykłą, ale jeszcze 10 lat temu, kiedy zaczęłam wdrażać innowację pedagogiczną „Tu w Mikuszowicach Krakowskich są nasze korzenie”, nie dla wszystkich, i tych starszych, i młodszych, stanowiło to sprawę oczywistą. Co zainspirowało mnie do podjęcia się tego przedsięwzięcia?- mieszkańcy naszej dzielnicy, ich opowiadania, tradycje kultywowane w rodzinach i otaczające zabytki. Tym bardziej, że czas szybko mija, pamięć ludzka jest zawodna, ludzie  odchodzą… 


Pani Jolanta Kanik prezentuje eksponaty podczas
wernisażu autorskiej wystawy
pt. "Źródła materialne pisane w mojej rodzinie
i ich historia".

W praktyce młodzież klas IV – VIII, a później IV – VI miała w ramach lekcji historii  dodatkowe zajęcia  z tzw. regionalizmu. Na tych lekcjach był czas na rozmowy, prezentacje, dociekania. Przeprowadzane rozmowy, wywiady z babciami, rodzicami i znajomymi wyzwalały emocje, sprawiały, że  dzieci więcej czasu spędzały ze swoim bliskimi. Młodzież  uczyła się szacunku dla starszych, zacieśniały się więzi z otoczeniem i rodziną. Były lekcje w terenie, udział w spotkaniach, makiety zabytków i projekty herbów dzielnicy. Zwieńczeniem badania przeszłości była wystawa „Źródła materialne pisane w mojej rodzinie i ich historia”. Zwiedzali ją mieszkańcy, nasi uczniowie i młodzież z sąsiednich szkół. Druga wystawa miała miejsce w Świetlicy Miejskiego Domu Kultury w Mikuszowicach Krakowskich, a poświęcona była 45-leciu Szkoły.

        Dużym zainteresowaniem młodzieży cieszyły się konkursy o tematyce regionalnej, w których uczniowie naszej szkoły odnosili liczne sukcesy.
 Tematyka regionalna obejmowała też postać Patrona Szkoły. Były akademie poświęcone tej tematyce, konkursy, wyjazdy do Krakowa w rocznicę śmierci Naczelnika. Niezapomnianym przeżyciem dla mnie było spotkanie z Barbarą Wachowicz - wielką osobowością, pisarką, erudytką i wspaniałym człowiekiem. Miałam zaszczyt być w jej otoczeniu podczas przygotowywania wystawy o Tadeuszu Kościuszce pt. „Nazwę Cię Kościuszko” w Książnicy Beskidzkiej. Moja więź z lokalną społecznością to także 15-letnia opieka nad Drużyną ZHP.
 
        Pamiętam biwaki, zapach grochówki, biegi patrolowe, opiekę nad pamiątkową tablicą druha M. Puchałki, Wielkopiątkowe warty przy Grobie Pańskim i przyrzeczenia harcerskie –  to w pięknej zimowej scenerii pod Łysą i to na Rynku w Krakowie w 2003 r. przy tablicy upamiętniającej przysięgę Tadeusza Kościuszki. Co pozostało i ocalało od zapomnienia? - artykuły w „Głosie Mikuszowic” i przekonanie, że gdzieś lub w kimś pozostał ślad…

 


JÓZEF NIESYTO – długoletni nauczyciel wychowania fizycznego w szkole
 

          To już trzecie pokolenie napełnia swoim dziecięcym gwarem mury i boiska szkoły, do której 50 lat temu przyszło mi przeprowadzać dzieci ze starego budynku do „nowej szkoły”. Była środa przed południem. Dzień w skali regionu nie wyróżniał się szczególnie. Dla małej społeczności podgórskiej wioski – Mikuszowic Krakowskich – był to jednak  dzień szczególny. Zostały otwarte drzwi Nowej Szkoły.

          Dla przypomnienia podaję różnice warunków pracy szkoły w budynku starym i nowym. W „starej szkole” do prowadzenia zajęć dydaktycznych i wychowawczych istniały dwie sale lekcyjne o wymiarach ok. 50 m2, jedna salka o wymiarach 30m2, kancelaria, studnia z żurawiem i miednice w salach lekcyjnych, piece kaflowe, placyk   z wydeptaną trawą o wymiarach ok. 20x40m zwany boiskiem, ubikacje na zewnątrz szkoły. Nowy budynek był skanalizowany i wyposażony w centralne ogrzewanie, znajdowało się w nim osiem sal lekcyjnych, biblioteka, pracownia, pokój nauczycielski, sala gimnastyczna, szatnie, świetlica, boiska. Różnice były tak istotne, że wszelkie komentarze są zbyteczne.

Podwoje nowej szkoły otwarły się w dniu 1 października 1958 r. Dla mnie czekała sala gimnastyczna i  boiska. Ale czekały przede wszystkim dzieci, pełne zapału, oczekiwań, chęci. Najstarszą klasę siódmą stanowili uczniowie z rocznika 1945.

Dzisiaj po latach mogę powiedzieć, że bardzo miło wspominam tych  pierwszych 12-13 lat w nowej szkole. Takiego zapału dzieci, pomocy rodziców, zespolonego grona pedagogicznego można sobie życzyć. Na taśmie pamięci przewijają się obrazy z tamtego okresu. W porze zimowej stok Łysej Góry zapełniony był narciarzami. Na boisku szkolnym do późnych godzin wieczornych zalewało się płytę, tworząc lodowisko. Pomagali rodzice, dzieci, strażacy OSP, woźny. Później dziesiątki dzieci często z dorosłymi mieszkańcami wsi od rana do późnych godzin ślizgało się. W czasie ferii letnich dzieci uczyły się pływać w Białej lub wyjeżdżaliśmy nad Sołę. Tamy  w Tresnej  jeszcze nie było, zbiornika też nie. Dzieci polubiły zajęcia sportowe. Osiągały wyniki liczące się w kraju: mistrzowie i wicemistrzowie Polski w narciarstwie; w piłce siatkowej – czołowe miejsca w Centralnych Igrzyskach Harcerskich; wielokrotni mistrzowie województwa  w narciarstwie i piłce siatkowej.

 Uczniowie – zawodnicy tej szkoły stanowili kadrę zawodniczą miejscowego klubu sportowego LKS „Orzeł” oraz Szkolnego Koła Sportowego. Dzięki wyjazdom na zawody dzieci miały okazję zwiedzić wiele miast Polski, m.in. Warszawę, Lublin, Wrocław, Giżycko, Olecko, Gdańsk, Szczecinek i Toruń. Wydarzeniem sportowym i promującym szkołę i miejscowość było zdobycie w prestiżowych zawodach narciarskich „O Puchar TV Śląskiej i Kroniki Beskidzkiej”  I miejsca. W nagrodę – poza pucharem- do szkoły przybyła Telewizja i nagrała reportaż o szkole.

W latach 60-tych przyjazd telewizji do takiej małej szkółki podstawowej było bardzo dużym wyróżnieniem.Co pozostało z tamtych lat? Na to pytanie odpowiedzieć mogliby bohaterowie tamtych dni: ówcześni uczniowie – zawodnicy,  a dzisiaj babcie, dziadkowie, rodzice dzieci dzisiejszych.
Narciarze - uczniowie szkoły wraz ze swoim trenerem panem Józefem Niesyto

Dla mnie satysfakcją jest, gdy widzę byłe uczennice i uczniów naszej szkoły z wnukami albo swoimi dziećmi wędrujących po ścieżkach górskich, zjeżdżających ze stoków na nartach, odbijających piłkę, jeżdżących na rowerach. Jednym słowem preferujących aktywny tryb życia. „Po czym skorupka za młodu………”

Powspominał były belfer szkoły Józef Niesyto.

 

ZOFIA PALA-PYSZ i MARIA KRYWULT-DZIKI – nauczycielki, które pracę w szkole rozpoczęły w 1958 roku

          15 sierpnia 1958 r. rozpoczęłyśmy pracę w Szkole Podstawowej w Mikuszowicach Krakowskich. Szkoła mieściła się w starym budynku przy ulicy Cyprysowej. Lekcje odbywały się w budynku szkolnym i budynku gminnym. Z kolei lekcje wychowania fizycznego organizowano na boisku obok budynku Straży Pożarnej. Kierownik pan Wilhelm Manda od dłuższego czasu przygotowywał dzieci do przeprowadzki do nowej szkoły, hodując kwiaty. Przed otwarciem szkoły dzieci z entuzjazmem przenosiły wyhodowane rośliny do nowego budynku. Pamiętamy pięknie ukwiecone klasy i korytarze oraz duże akwaria na korytarzu pierwszego piętra.


Pani Zofia Pala-Pysz ze swoją klasą
przed budynkiem nowej szkoły w roku szkolnym 1958/1959

Pani Maria Krywult-Dziki ze swoimi uczniami

EWA MALCHER – absolwentka szkoły

Wspomnienie o pani Czesławie Chojnackiej – długoletniej nauczycielce naszej szkoły.

          Nie pamiętam dokładnie kiedy pani Czesława Chojnacka zaczęła uczyć mnie języka polskiego. Wydaje mi się, że była to klasa piąta, a więc była moją nauczycielką w latach 1963 – 1965.

Do dzisiaj pamiętam, że pasją pani Czesławy Chojnackiej był Pan Tadeusz Adama Mickiewicza. Omawialiśmy tę lekturę co najmniej pół roku, a nasza Pani surowo rozliczała nas ze znajomości treści oraz pamięciowego opanowania obszernych fragmentów epopei. Musieliśmy znać Inwokację, koncert Wojskiego i Polonez.

Wielu z nas widocznie nie rozumiało wymowy i znaczenia tego dzieła, toteż narzekaliśmy na zbyt wygórowane wymagania pani Czesławy. Ale jej zapał i entuzjazm zaowocował w moim przypadku wielką miłością do literatury. Chyba właśnie w piątej klasie postanowiłam zostać nauczycielem języka polskiego i skrupulatnie zrealizowałam ten plan.

Ostatni raz odwiedzałam panią Czesławę w latach 1970-71, gdy jako studentka Kolegium Nauczycielskiego musiałam wykonać planszę dydaktyczną na jedne z zajęć. Pani Chojnacka pozwoliła mi wówczas skopiować własnoręczną topografię Soplicowa. Dzięki tej „ściągawce” moja praca została oceniona na piątkę. Pani Czesława była mistrzynią w przygotowywaniu tzw. pomocy naukowych. Do dzisiaj pamiętam planszę, dzięki której od przeszło 45 lat nie mam problemów z odróżnieniem przyimków od innych części mowy.

Dzięki pani Czesławie Chojnackiej byłam po raz pierwszy w Krakowie. Wówczas dla mnie była to podróż życia, pełna odkrywania tajemnic historii: Wawel, Sukiennice, Collegium Novium .

Kocham Kraków, w którym studiowałam w latach 1970-75 i wielokrotnie odwiedzałam później ze swoimi uczniami. Pani Czesława była osobą niezwykle życzliwą, ale wymagającą zarówno w kwestiach naukowych jak i kultury osobistej, zwłaszcza zachowania wobec innych.

Patrząc z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że osoba i postawa pani Czesławy Chojnackiej wpłynęła na moje zainteresowania i wybór drogi zawodowej.